Specyfika jazdy na wschód od Odry.

Tak jak inna jest mentalność ludzi mieszkających w krajach dawnego bloku wschodniego w stosunku do narodów zachodnich, tak też inny jest sposób przemieszczania się w tym obszarze. Wydaje się, że wszystkie różnice można sprowadzić do różnic kulturowych. Inny stopień rozwoju infrastruktury, stan techniczny pojazdów, poszanowanie prawa, stosunek do innych uczestników ruchu oraz wiele innych mniejszych różnic. Lecz kultura słowiańska jest tak złożona iż takie wyjaśnienie może być zbyt proste.

W dniu dodania tego wpisu, zobaczyłem w telewizji informacje o wypadku Lamborghini w Sopocie. Przebywam akurat w domu więc zdaję sobie sprawę z tego jak trudne warunki panują obecnie w naszym kraju. Początek, lub koniec zimy jest najtrudniejszym okresem dla kierowców, a z pewnością jest najtrudniejszą porą roku dla mnie. Na ile zdążyłem zorientować się ze zdjęć pokazywanych w telewizji, pojazdem uczestniczącym w wypadku było Lamborghini Galardo 560-4 Bicolore. Od „standardowej” wersji 560-4, ten model odróżnia pakiet stylizacyjny karoserii oraz najczęściej również i wnętrza. O ile mi wiadomo silnik i układ jezdny jest ten sam. Oznacza to silnik o mocy 560KM oraz napęd na 4 koła. Mogło by się wydawać iż takie rozwiązanie napędu sprawia, że auto łatwiej się prowadzi. Jednakże tak jak takiego stwierdzenia nie można użyć do żadnego modelu Lamborghini, tak również nie można tak powiedzieć o tym pojeździe. Miałem przyjemność prowadzić podstawowy model Gallardo 560-4 w warunkach otwartej krętej drogi publicznej oraz powolnej miejskiej jazdy w zatłoczonych polskich miastach. W mojej ocenie auto w ogóle nie przejawia charakterystyki samochodów napędzanych na wszystkie koła, jaką znam z innych mniej lub bardziej sportowych pojazdów. Faktem jest to, że potrafi być czasami podsterowny, ale w szczególnych warunkach wersja z napędem na tył, a takie też prowadziłem, też przejawiały taką tendencje. A więc wydaje mi się, że napęd nie pomagał kierowcy tego dnia, ale na Polskich drogach miał on jeszcze jedną trudność do pokonania, sportowe, niskie zawieszenie tego auta. Stosunkowo mały skok amortyzatorów oraz bardzo niski prześwit oznaczają iż ryzyko tzw. dobicia podwodziem jest na naszych ulicach bardzo duże. Dzieje się tak gdy po najechaniu na nierówność auto na tyle mocno uderza podwoziem o nawierzchnię drogi iż koła zaczynają przenosić za mało masy pojazdu na nawierzchnie aby były wstanie zapewnić autu stabilność. Oznacza to, że w przypadku dobicia auto na ułamek sekundy zaczyna poruszać się zgodnie z wypadkową toru jazdy. Jednak już chwilę później opony odzyskują pełną przyczepność i wysyłają auto we właściwą stronę. Jeżeli podczas całego zdarzenia zachowanie kierowcy nie będzie zrównoważone i stosowne do kąta ustawienia pojazdy na drodze, auto natychmiast straci stabilność i wówczas nawet pas startowy opuszczonego lotniska może nie wystarczyć aby ją z powrotem odzyskać. Auto, które brało udział w tym wypadku, było na niemieckich tablicach, więc możemy zakładać iż kierowca mógł nie być jeszcze zapoznany ze stanem polskich dróg po zimie. Choć oczywiście rodzaj tablic rejestracyjnych o niczym nie mówi. Nasi klienci wypożyczając super sportowy samochód z naszego garażu również poruszają się z takimi właśnie tablicami choć wcale nie są obywatelami danego kraju. Pomimo tych oraz innych trudności z jakimi się spotyka każdy polski kierowca codziennie jadąc do pracy, komentarze na stronie internetowej pod informacją o tym zdarzeniu nie pozostawiały suchej nitki na kierowcy. Zdaje sobie oczywiście sprawę z tego iż przekraczanie prędkości w terenie zabudowanym powinno być najwyżej potępianym czynem jakiego kierowca może się dopuścić. To, że ktoś zdecydował się na przejażdżkę samochodem który przerasta jego umiejętności, choćby tylko te psychiczne, również nie powinno być żadnym czynnikiem łagodzącym. Jednak czy nie lepiej byłoby okazać choć trochę współczucia dla tego kierowcy. Oczywiście rowerzyście, który brał udział w tym zdarzeniu również należą się wyrazy współczucia oraz życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Na pewno obie osoby znalazły się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. Nie chcę tu teraz dyskutować na temat tego kto zawinił ani, jak doszło do tego wypadku. Bardziej interesujące jest dla mnie to, iż komentarze pod tym zdarzeniem pokazują podejście nas polaków do tego typu incydentów.

W większości z nas już czytając informacje o wypadku dokonała oceny i przedstawiła swój wyrok. Na pewno należy się cieszyć iż poszkodowanych nie było więcej. Nie jest mi znany stan zdrowia rowerzysty, ale patrząc na uszkodzenia jednośladu mam nadzieje, że nic poważnego mu się nie stało. Auto otarło się jeszcze o ścianę budynku więc mogło być znacznie gorzej. Takie podejście jakie teraz zaprezentowałem jest bardzo podobne to tego jakie znam z niektórych krajów UE. Pomimo tego iż pochopne wystawianie opinii przez niektórych z naszych rodaków bardzo mi się nie podobało, to jednak nie uważam aby polski kierowca miał się czego wstydzić na zachodzie. Przeciwnie, warunki podróżowania samochodem po Polsce sprawiły, iż nasi kierowcy w mojej ocenie są lepszymi kierowcami niż zachodni sąsiedzi. Polskie drogi wymagają ogromnej czujności i wyobraźni godnej największych twórców science fiction, aby móc przewidzieć choć część z tego co widzi się codziennie na naszych drogach. Stan nawierzchni często nie daję możliwości bezpiecznej podróży nawet najnowocześniejszym pojazdom. Natomiast ułańska, niekiedy, fantazja naszych kierowców w dalszym ciągu mnie zaskakuje. Spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem iż „gdybyśmy jako naród zamienili się terytoriami z narodem niemieckim to w przeciągu pół roku, ilość obywateli niemieckich zmniejszyłaby się o 3/4”. Jest to może zbyt wyidealizowany obraz polskiego kierowcy, ale trzeba przyznać, że coś w tym jest. Patrząc na to czym dysponuje przeciętny polski kierowca, oraz jaki jest stan techniczny tego czegoś, można chyba przyznać, że musimy się wykazać nietypowymi jak na warunki Europejskie umiejętnościami. Choć statystyki wypadków dowodzą, że mamy jeszcze na tym polu wiele do zrobienia, liczę jednak na to iż z pomocą przyjdzie nam poprawiająca się jakość polskiej infrastruktury drogowej.

Spotkałem się z zarzutem, że w Polsce poszanowanie życia, tak cudzego jak i własnego, jest niskie. Z tym się chyba jednak nie mogę zgodzić gdyż przecież to właśnie Polska, jak również i inne kraje dawnego związku radzieckiego, przejęły w podświadomości określenie „towarzyszu” na określanie naszych kolegów, a dawniej rodaków. Wydaje mi się, że takie określenie ma silny ładunek emocjonalny i w umyśle każdego z nas rodacy kojarzą się pozytywnie. Poszanowanie prawa może być w naszej mentalności dosyć trudne do określenia, bo choć jesteśmy krajem demokratycznym, to z władzą jakoś nam nigdy nie było po drodze. Na taki odbiór narodów słowiańskich na zachodzie, w mojej ocenie, ma większy wpływ chęć rywalizacji oraz potrzeba udowadniania różnych rzeczy. A dlaczego robimy to na drodze, no cóż, tu chyba pomaga nam wciąż stosunkowo wysoka anonimowość. Jesteśmy sobie w zamkniętym samochodzie bez naszego zdjęcia ani nazwiska na drzwiach, więc kierowca pokrzywdzony przez nas na pewno nas nie pozna. Ta anonimowość jeszcze bardziej się potwierdza przez niską wykrywalność wykroczeń drogowych w naszym kraju. To jest również coś do czego turyści z zachodu nie są w stanie przywyknąć.

Wydaje mi się, że w skrócie wymieniłem wszystkie najważniejsze różnice jakie określają sposób jazdy na wschód od Odry. Choć te drogi są trudniejsze i wymagają większej koncentracji bardzo lubię po nich jeździć. Nawet gdy wielokrotnie jeździmy tą samą trasą, to ona nigdy nie jest taka sama. To zapewnia pożądaną różnorodność, która to powinna nas zmuszać do większej koncentracji. Wydaje mi się jednak, że gdybyśmy przejęli część zachowań narodów zachodnich byłoby nam jeszcze łatwiej. Mam wielkie szczęście że mój regularny klient jest osobą po 40-tce, a więc osobą rozważną i spokojną. Jakiś czas temu zrozumiał, że za pieniądze najlepiej jest kupować czas a nie rzeczy. To sprawia iż podróżując z nim, nigdy się nie spieszymy. Co jest jeszcze bardziej godne szacunku to fakt ze nigdy się również nie spóźniamy. Godzinę wyjazdu obliczam stosownie do panujących warunków oraz trasy jaką mamy pokonać. W zależności od tego po jakich klasach dróg będziemy się poruszać, staram się oszacować ile czasu dodatkowego potrzebujemy na tzw. sytuacje nieprzewidziane. Poprawia to zarówno komfort jak i bezpieczeństwo jazdy. Czasami bywa tak, że na miejsce przyjeżdżamy za wcześnie i wówczas zawszę usłyszę od klienta dobre słowo oraz prosi mnie, abyśmy zrobili jakąś pętle, tak aby na miejsce zajechać punktualnie. Ten czas na sytuacje nieprzewidziane przemieszczając się samochodem po krajach słowiańskich jest dłuższy niż na zachodzie. To wynika z różnorodności napotkanych przeszkód.

Ostatnio mój sposób jazdy został bardzo przyjemnie pochwalony przez jednego z naszych klientów. Skorzystał on z usług naszej firmy pierwszy raz. Przemieszczał się z Austrii do Poznania. Poprosił naszą firmę o podstawienie przeciętnego auta, zdolnego wtopić się w tłum na polskich drogach, pod restauracje po niemieckiej stronie Zgorzelca. Ponieważ miałem dzień wolny, wziąłem naszego firmowego Superba i pojechałem na miejsce. Poczekałem 15 min i z restauracji wyszedł biznesmen mający ok 35 lat. Potwierdził mi jeszcze raz gdzie jedziemy i ruszyliśmy. W miedzy czasie wytłumaczył mi, iż do Zgorzelca przyjechał ze swoim prywatnym szoferem w swoim Maserati Quattroporte. Jego szofer będzie na nas czekał hotelu w Zgorzelcu, a my tym czasem pojedziemy do Poznania i po ok. godzinnym spotkaniu wrócimy. Jadąc tą trasą natknąłem się na znak o uszkodzonej nawierzchni na określonym odcinku. Pomimo tego, iż było poza terenem zabudowanym znacznie zwolniłem zwiększając odstęp do poprzedzającego mnie auta. W pewnej chwili on nagle zahamował chcąc zwolnić przed dziurą w jezdni. Kierowca, który mnie wyprzedził podjął próbę hamowania i gwałtownie ominął auto przed sobą niszcząc felgę w swoim aucie. Kilkadziesiąt kilometrów dalej jechaliśmy za ciężarówką. Droga w mojej ocenie nie pozwalała jej wyprzedzać. Zwiększyłem więc odstęp tak aby inni mogli spokojnie mnie wyprzedzić i następnie tą ciężarówkę. Tak też się stało, minęły mnie dwa auta następnie jak były na wysokości naczepy tej ciężarówki z lasu wyskoczył jeleń który wtargnął na drogę. Wszystkim zapaliły się światła stop. W drugim aucie również światła awaryjne, pierwszy z nich wyprzedził już ciężarówkę pomimo hamowania. Z chwilą gdy zaczął próbować odzyskać panowanie nad autem przemieszczał się od jednej krawędzi jezdni do drugiej w z kół naczepy leciał już dym. Obserwowaliśmy to wszystko z takiej perspektywy że tylko spokojnie zwolniłem i wszyscy pojechaliśmy dalej a jelonek odskoczył do lasu. Na powrocie będąc już blisko Zgorzelca minąłem się z trzema mocno zmodyfikowanymi autami terenowymi z których kół na drogę sypało się mnóstwo błota. Pomimo tego iż było to na przeciwnym pasie zacząłem zwalniać zdejmując nogę z gazu choć i tak cały czas jechałem ok 100km/h. Po chwili wjechaliśmy na błoto naniesione na drogę przez inne auta terenowe które wyjechały na jezdnie i zatrzymały się na naszym pasie ruchu 100m dalej za zakrętem. Zwalniając i pokonując zakręt kontrolka ESP nie mignęła ani razu. Po dojechaniu do Zgorzelca usłyszałem pytanie czy mógłbym jechać dalej. Odpowiedziałem, że tak, a szofer tego Pana jechał za nami. Później klient powiedział mi że skoro tak spokojnie i relaksująco mu się jechało po Polsce to on już czeka na moment jak zjedziemy z autostrad i wjedziemy na boczne górskie drogi w Alpach.

Było mi bardzo przyjemnie gdy ten Pan wybrał podróż ze mną w jakby nie patrzeć aucie niższej klasy. Na koniec odparł że jeszcze nigdy tak nie wypoczął na tej trasie. Te sytuacje dowodzą tego, że polski kierowca jest nauczony instynktownie myśleć o wielu wymiarach jego obecności na drodze. Osobną sprawa jest to czy z tego chce skorzystać, czy też nie. Życzę nam wszystkim abyśmy z tego korzystali.

Praca to coś więcej niż tylko zarabianie

Moja praca jest bardzo specyficzna i wymaga szczególnego podejścia, do którego każdy jest zdolny, lecz nie każdy uważałby taką postawę za słuszną. Miałem dużo czasu aby uformować swój charakter w taki sposób aby nadawać się do wykonywania takich zadań. Wstępne informacje o tej firmie pozyskałem będąc jeszcze w liceum. Jeden ze znajomych moich rodziców przyznał się, iż okazjonalnie korzysta z usług takiej firmy. Bardzo mnie to zainteresowało ponieważ opowiadał o wspaniałych autach i samolotach które w tamtych latach były w Polsce nowością.

Po zdanej maturze i rozpoczęciu studiów złożyłem swoje CV do biura naszej firmy. Na początku drugiego semestru odezwał się do mnie przedstawiciel tejże firmy i zaoferował spotkanie. Jako miejsce spotkania wyznaczył małą restauracje w moim mieście. A dodam, że jest to nieduże miasto na terenie województwa dolnośląskiego. Po wyczerpującej rozmowie o moich zainteresowaniach, i ogólnie o motoryzacji i troszkę o lotnictwie zaproponował abyśmy się przejechali. Zrobiliśmy rundę po górzystym rejonie mojego miasta i wróciliśmy z powrotem na ten sam parking. Powiedział mi, że jest zainteresowany moja osobą i że się odezwie w ciągu 4 dni. Ale najważniejsze było to iż dał mi kluczki do VW Golfa GTI wersji z bieżącego roku, ze wszystkimi dodatkami oraz z kartą paliwową w schowku. Przekazał mi pin do karty i powiedział abym używał auta do tego czasu i traktował go jako auto służbowe. Był rok 2006, samochód miał ok 12 tys km przebiegu i jeszcze pachniał nowością. Żadnych zarysowań czy uszkodzeń zarówno lakieru jak i kabiny. Miał czarny kolor ale i to nie powstrzymywało zazdrosnych spojrzeń moich rówieśników. Przez te kilka dni jeździłem nim trochę po mieście, ze dwa razy podwiozłem gdzieś rodziców i zrobiłem jedną trasę odwożąc tatę do pracy. Łącznie przejechałem może ok 400km. Czwartego dnia zjawił się ten sam pan mówiący po angielsku z tak silnym niemieckim akcentem iż początkowo miałem problemy go w ogóle zrozumieć. Chwile porozmawialiśmy w tej samej restauracji i poszliśmy do auta. Obejrzał je dookoła po czym wsiadł i odłączył swojego laptopa do samochodu. Pokazał mi jakieś wykresy i powiedział że jest pod wrażeniem, i że możemy teraz zacząć ciężką pracę.

W trakcie tego drugiego semestru musiałem się przenieść na studia zaoczne, i przygotować jakoś rodzinę do moich częstych nieobecności. Każdego tygodnia miałem nowe szkolenia na kolejne kategorie prawa jazdy, z zakresu ochrony osobistej, pierwszej pomocy, obsługi różnych maszyn oraz zajęcia na torach doskonalenia techniki jazdy. Za nic nie zapłaciłem gotówką, ale przez ok. cztery miesiące w domu bywałem co dwa tygodnie, i to chyba też tylko dla tego iż miałem zjazdy na uczelni. A jak już byłem w domu to wolałem spędzać czas z rodziną, tym bardziej że właśnie urodził mi się syn. Na szczęście mieszkaliśmy z rodzicami więc mojej żonie było odrobinę łatwiej lecz i tak jestem pełen podziwu dla jej wyrozumiałości do naszych decyzji. Mówię naszych ponieważ jak w każdej rodzinie, tak ważne sprawy rozpatruję się razem, jednak wiedziałem że nawet gdyby miała coś przeciwko to widząc zapał w moich oczach i tak by tego nie powiedziała. Po tych kilku latach i teraz gdy mamy drugie dziecko rozumiem jak ciężko musiało jej być. Ze swojej strony wówczas mogłem zrobić wszystko aby taką szanse wykorzystać. Po 3 latach otrzymałem tytuł inżyniera i miałem już komplet szkoleń oraz pewne doświadczenie u boku starszych kolegów.

Zwróciliście już na pewno uwagę iż nie stosuję żadnych nazw, no może poza nazwą województwa w którym mieszkam oraz nazw aut. Używam nawet pseudonimu aby nadać temu wszystkiemu jeszcze większą aurę tajemniczości. Nie robię tego jednak z powodu wzbudzenia sensacji czy też obaw, że moja firma się dowie iż jeden z jej pracowników zdradza tajemnice zawodowe. O mojej chęci prowadzenia takiego bloga firma wiedziała od dawna, zresztą tak samo jak wie o wszystkim co się dzieje w moim życiu. Ustaliliśmy więc co mogę pisać, a co muszę przemilczeć. Lista rzeczy ocenzurowanych była jednak tak dramatycznie długa, iż zacząłem się zastanawiać o czym w ogóle będzie mi wolno napisać. I wtedy jeden z moich przełożonych zasugerował, że jeśli jedynymi nazwami używanymi na blogu będą nazwy aut i ewentualnie nazwy geograficzne w określonym kontekście, to mogę pisać prawię o wszystkim. Firma posiada tak wielu klientów, iż mój przyszły opis zachowań tych ludzi na pewno będzie wystarczająco niejednoznaczny aby nikt nie poczuł się urażony.

Jak już zdążyłem wspomnieć pracuje głównie jako szofer, ale mam też inne funkcje. Jestem najbliżej osób, które się ze mną przemieszczają więc również zapewniam im bezpieczeństwo. W tym celu mam broń oraz Tasera, jako że nie zawsze trzeba przelewać krez aby natręt zrozumiał przekaz. Dodatkowo bardzo często poruszam się z dziećmi mojego klienta więc nie lepiej im oszczędzić dramatycznych scen. Widok człowieka porażonego takim urządzeniem też nie jest szczególnie miłym wspomnieniem dla 10 latka ale przynajmniej skutki takiej interwencji nie są aż tak ostateczne. Do wykorzystania dla tego jednego klienta posiadam Audi A8, Range Rovera oraz Skodę Superb. Wszystkie w wersjach opancerzonych w stopniu powyżej B5, a ile dokładnie to niestety nie mogę powiedzieć. Tymi autami poruszamy się po Polsce, Ukrainie, Rosji oraz innych krajach wschodnich. te trzy samochody stoją cały czas na specjalnym parkingu w moim mieście i są do mojej dyspozycji. Używam ich tylko w pracy, a do spraw prywatnych, jeśli w ogóle mam na nie czas, mam własne samochody. Osobiści jeżdżę małą Kia a moja żona ma również małą Skodę. Prywatnie mam również trzecie auto, ale służy ona jako pocieszyciel oraz pojazd na wakacje. Jest to mocno nadwerężony zębem czasu Land Rover Discovery, tzw. 300, z 95′. Uwielbiam go i cały czas sobie obiecuję że go kiedyś odrestauruje. I na pewno kiedyś to zrobię, ale na razie nie mam wolnych funduszy, ani wystarczająco dużo czasu. Wygląda na to, że w wieku 27 lat już mam plan co będę robił na emeryturze,  bo do tego czasu chyba go nie przywrócę do takiego stanu na jaki zasługuję. Widzicie więc, że na co dzień jeżdżę autami małymi z małymi silnikami. Względy ekonomiczne o tym zadecydowały ale nie tylko, bo przecież mogłem kupić coś używanego. Jednak jeżdżąc wielkimi luksusowymi autami przekonałem się że w istocie rzeczy, Skoda Octavia nie robi nic więcej niż jej mniejsza siostra z koncernu. Oczywiście jest większa, lepiej wyposażona, ma większe silniki, ale jeśli chodzi o przemieszczanie mojej osoby do pracy i z powrotem oraz raz na jakiś czas jakąś trasę z dziećmi do babci, to auta te się niczym nie różnią. Oczywiście jest jeszcze prestiż, ale akurat na nim mi w ogóle nie zależy. Bardziej sobie cenie świadomość że choć posiadam samochody z najtańszej półki danego producenta to  przynajmniej będzie mnie stać na ich naprawianie. A przy okazji mogliśmy sonie pozwolić z żoną na nietypowo wysokie wyposażenie jak na tą klasę pojazdów. Wybór aut dla klienta był natomiast podyktowany względami bezpieczeństwa. Poza Range Roverem auta te są łatwe to wmieszania się w tłum przeciętnych diesli w mieście i nie zwracają na siebie uwagi. Mogę spokojnie podjechać pod szkołę i dzieci mojego klienta nie są pokazywane palcami. Poza wożeniem dzieci i żony do szkoły codziennie widzę się z moją koleżanką która też pracuje dla tej firmy i opiekuję się domem naszego klienta. Mówi mi czy coś mam kupić albo zrobić wokół domu. Są jeszcze ochroniarze, ale oni mają najbardziej niewdzięczne zadanie, ponieważ muszą być blisko klienta a jednocześnie na tyle daleko aby klient ich obecności nie odczuwał. Mamy więc z nimi ciągłą łączność i wiemy iż zawsze nam pomogą w sytuacji krytycznej. Na razie przez 7 lat jakie pracuję w tej firmie miałem dwie sytuacje w których ich pomoc była konieczna. Lecz mimo tego oni muszą czuwać cały czas. Mają w prawdzie do dyspozycji kilka Audi RS6 oraz wiele innych zabawek ale i tak jest to bardzo wyczerpująca praca, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Ochroniarze są również z naszej firmy klient zna ich wygląd i imiona ale nie widuje się z nimi na co dzień. W pierwszej linii kontaktu jestem ja oraz wspomniana koleżanka. Dostając informacje od osoby, której zadaniem jest śledzić na bieżąco zainteresowanie wokół naszego klienta, planować jego spotkania oraz informować nas o ewentualnych nieprzyjemnościach, staramy się planować wszystkie ruchy naszych klientów poza domem tak aby ochroniarze nie byli potrzebni.

Czasami zdarzy się jednak tak iż mój podstawowy klient jedzie na urlop lub po prostu wypoczywa z rodziną i nie chcę aby ktokolwiek mu przeszkadzał, wówczas mam czas aby pomóc kolegą z ich klientami lub co się zdarza częściej zrealizować pojedyncze zlecenie z mojej firmy. A więc przewieźć kogoś gdzieś, dostarczyć komuś auto, lub zawieźć go na spotkanie. Czasami są to nawet bardziej prozaiczne zlecenia za które firma pobiera stosunkowo niską opłatę, niekiedy nieprzekraczającą 1000zł. To sprawia, że zainteresowanie naszymi usługami rośnie. Wciąż jednak stałych klientów w Polsce jest mało. Nasza firma wyszkoliła i przydzieliła 14 osób takich jak ja do klientów na terenie całego kraju. Ja pracuję tu, ponieważ żona mojego klienta jest polką i często przebywa ze swoimi rodzicami w luksusowej posiadłości w górach, blisko mojego miasta. Tylko dzięki temu teraz jestem praktycznie codziennie w domu. Jeśli ten klient zrezygnowałby z naszych usług, musiałbym się pewnie przeprowadzać ponieważ ten rejon nie jest aż tak interesujący dla tego typu osób. Nasza firma wychodzi z założenia, że łatwiej jest nauczyć człowieka ze wschodu jeździć po zachodnich drogach, niż odwrotnie, z tego powodu jesteśmy jednym z narodów z którego nasza firma pozyskuję świetnych kierowców. A przypuszczam iż nasze korzenie historyczne sprawiają, że nadajemy się do tej pracy jak mało kto.

Następnym razem przejdę do bardziej szczegółowych opisów, również tych z bieżących dni.

Dlaczego właściwie jazda samochodem może być czymś więcej.

Wyobraźcie sobie że jesteście bardzo bogać. Jak bardzo? Prowadzicie kilka firm na terenie całej Europy, posiadacie luksusowe domy w tych częściach Europy, które uważacie za piękne, większość waszych pracowników, poza kadrą kierowniczą, nawet nie widziała Was na oczy. Oczywiście macie też rodzinę, współmałżonka i na przykład dwójkę dzieci. Utrzymanie tego wszystkiego w harmonii wymaga wysiłku. Wielu godzin pracy, ale bez przesady, częstego podróżowania i bezpieczeństwa. Przydałyby Wam się jakieś osoby, które by wam trochę pomagały. Ale nie takie z pracy. Raczej takie, które by Wam pomogły zadbać o wszystko na co macie za mało czasu bo nie jest związane z dalszym pomnażaniem majątku. A więc o bezpieczeństwo rodziny, podwożenie dzieciaków do szkoły oraz na inne zajęcia, stan waszych samochodów, a więc przeglądy, mycie, naprawy, robienie podstawowych zakupów, utrzymywanie każdego z tych domów, słowem wszystko na co Wam zwyczajnie szkoda czasu. W drodze do pracy też lepiej spokojnie rozmawiać przez telefon lub przeglądać informacje ze świata niż zajmować się prowadzeniem.

Teraz wyobraźcie sobie, że te wszystkie rzeczy będą realizowane przez trzy osoby, lub w skrajnym przypadku tylko przez dwie osoby. Jedna osoba dba o bezpieczeństwo, sprawność pojazdów i wygodę całej rodziny, prawidłowe funkcjonowanie domu oraz jego otoczenia. Najczęściej ta pierwsza osoba ma do pomocy wybraną przez Was pomoc domową, która zajmuję się czystością w domu oraz pomaganiem członkom Waszej rodziny. Wyobraźcie sobie, że macie do tych osób pełne zaufanie. Osoby te są w pełni oddane i wierne Wam. I nikomu innemu. Rozmawiacie z nimi o wszystkim, one mogą wszystko słyszeć, ponieważ o tym co widziały lub słyszały nie dowie się nikt, nawet Wasz współmałżonek chyba że Wy na to pozwolicie. Prawda, że przyjmując takie założenia zarabianie milionów staje się jeszcze przyjemniejsze.

Jest na świecie firma która staranie wybiera kandydatów do tego aby później wam służyli. To słowo może nie najlepiej pasuję, ale w najprostszy sposób oddaje charakter współpracy. Osoby te są sprawdzane przez 3-4 miesiące na wszystkie możliwe sposoby. Wpierw ich charakter. Następnie relacje społeczne, zdolności organizmu oraz zachowanie w najtrudniejszych sytuacjach życiowych. Jeśli te testy zaliczą przechodzą dalej gdzie są szkoleni z zakresu pierwszej pomocy, ochrony osobistej, szeroko rozumianych technik prowadzenia pojazdów mechanicznych. Jeśli ich jeszcze nie mają wyrabiane są im odpowiednie zezwolenia, kategorie prawa jazdy, zezwolenia na ochronę osób, szkolenia z zakresu sztuk walki, ale i całkiem prozaiczne jak podstawowa wiedza z zakresu ogrodnictwa, elektroniki domowej, i wszystkiego co będzie im potrzebne do skutecznego doradzania Wam. Taką właśnie osobą jestem ja, i o mojej pracy przeczytacie w następnych wpisach.